Po wieczorze słuchania w duchu zen coachingu z Martą Obrycką dotarło do mnie skąd moja niechęć do mówienia o sobie zwłaszcza o trudnych rzeczach …bo notorycznie nie byłam wysłuchiwana.
Ba nawet nie wiedziałam co komunikować, bo to jest tak powszechne, że trudno złapać słowami o co chodzi …Nawet jak się całą sobą czuję i robi inaczej tzn. można słuchać empatycznie i zupełnie nie wiedzieć dlaczego i co nie działa, że w drugą stronę tak nie ma….
Dopiero odkryłam i nazwałam tą jakość. Do tej pory odbierałam „inność” i ogromne zdziwienie gdy pojawiało się po drugiej stronie owe nienazwane „coś” czyli „wysłuchanie”. To jak odkrycie soli w potrawach; -) w końcu wiesz o co chodzi z tym smakiem!
Odkryłam że to jest „sól” i teraz mogę o nią poprosić . Jak również nazwać, że mi jej brakuje.
Naruszanie przestrzeni wypowiedzi nie jest takie nazwane, dogadanie się czy konwersant oczekuje słuchania, rady, odpowiedzi, porównania z własnymi doświadczeniami, nawet oceny i wiele innych stawia przed świadomym rozmówcą odpowiedzialność co do celu i przebiegu rozmowy.
Zazwyczaj funkcjonujemy w jakimś trybie ”domyślnym- post fabrycznym” dla danej osoby i kompletnie nie zdajmy sobie sprawy że mamy i inni też wiele możliwości.
Odkrywając szerzej owe ”wysłuchanie” to koncentracja na tym co mówi druga osoba przejawiająca się w przyjmowaniu treści i emocji drugiej osoby, zwracaniu uwagi na pojawiające się w nas samych odczucia. Uwaga wyrażona w postawie wewnętrzej przyjęcia drugiej osoby bez oceny z nią taka jak jest w tej chwili z jej myślami, emocjami, mową ciała.
To nie jest mechaniczne potakiwanie, przerywanie wypowiedzi aby przenieść uwagę na siebie i podzielić się swoim doświadczeniem. To nie jest komunikowanie znudzenia mową ciała.To nie jest robienie wielu rzeczy na raz. To nie jest myślenie co ja bym zrobiła w tej sytuacji. To nie jest kwestionowanie czyichś uczuć, przeżyć czy podważanie adekwatności pojawienia się owych.
I co się pojawia gdy jest owo ”wysłuchanie”? Dzieje się niesamowita rzecz. Człowiek słyszy siebie. Doświadcza akceptacji i może dużo bardziej poczuć, przyjąć i przetworzyć własne emocje. A te odebrane, zrozumiane dają wgląd, zrozumienie siebie i danej rzeczywistości. Jest bezpieczeństwo i spokój. Pojawia się jasność i klarowność myślenia, oceny sytuacji. Można się przyjrzeć sobie w nowy sposób. Zyskuje się dystans i brak przywiązania do wybrzmianych emocji za to lepsze zrozumienie skąd się wzięły, o czym informują i co w związku z tym chcemy z tym zrobić.
A co się dzieje gdy tego nie ma? Możemy poczuć, że ”nas nie ma”, nie ma miejsca na nasze potrzeby, naszą osobę, nasze przeżycia. Możemy zacząć wątpić w to co czujemy. Możemy zacząć wątpić czy to co czuję jest słuszne? Czy to jest dobre? Czy możemy być sobą w danej relacji? Jak się dopasować aby być zaakceptowanym? Możemy zacząć widzieć siebie i świat coraz bardziej cudzymi oczami zamiast świadomie wzbogacać nasze patrzenie o inną perspektywę.
Być może dlatego tak trudne wydaje się usłyszeć siebie, dać sobie tą przestrzeń na poczucie siebie, skontaktowanie z własnym wnętrzem. Zauważenie własnych potrzeb (nie tych wmówionych rzez innych).
Uczucie dyskomfortu to strażnik w relacji informujący nas zarówno o ”niewysłuchaniu” jak i zalewaniu nas przez cudze niechciane emocje, przeżycia, czy brak równowagi między dawaniem i braniem.
Na słuchanie bowiem potrzebna jest obopólna zgoda i danie sobie tej przestrzeni w sobie nawzajem.
Zachęcam do doprawiania naszych relacji ”sola wysłuchania”. Wystarczy tego czasem dokładnie tyle ile dodajemy do potrawy aby wybrzmiały wszystkie smaki.
Ten wpis nie powstałby tak szybko, gdyby nie inspirująca rozmowa o granicach z Anna Olesiewicz z Dogadaj się ze sobą. Dziękuje Aniu- cudownie słuchasz-czytając i pisząc <3 .
O ciekawym zjawisku i ”multi słuchaniu” i błędach komunikacji posłuchajcie poniżej